Jako społeczeństwo jesteśmy coraz bardziej świadomymi konsumentami, dlatego wybierając się na zakupy myślimy już nie tylko o tym, co kusi na pierwszy rzut oka, jak opakowanie, zapach czy kolor, ale również o tym, czego z początku dostrzec nie sposób.
Mowa oczywiście o sposobie i całym procesie powstawania kosmetyków i jego wpływie na środowisko. To między innymi chęć stworzenia kosmetyków naturalnych, przyjaznych otoczeniu, delikatnych i wegańskich sprawiła, że Karolina Sałas-Szlejter – nasza dzisiejsza rozmówczyni – zdecydowała się na założenie marki BIOUP.
Warsawholic: Kosmetyki naturalne zyskują na popularności, a w Polsce pojawia się coraz więcej marek tworzących produkty ekologiczne, przyjazne środowisku. Jak ta pasja zaczęła się u Ciebie?
Karolina Sałas-Szlejter, założycielka marki BIOUP: Od lat zbliżaliśmy się coraz bardziej do naturalnego i ekologicznego stylu życia. Używanie naturalnych kosmetyków i chemii gospodarczej, segregowanie śmieci – to nasza codzienność od ponad 10 lat.
Splot różnych okoliczności sprawił, że zaczynając od bardzo prostych formuł (mydełka, kule kąpielowe, peelingi) zaczęłam tworzyć kosmetyki i na warsztatach realizowanych w całej Polsce uczyć, jak się je wykonuje.
Przygotowując kolejne edycje warsztatów poszerzałam swoją wiedzę coraz bardziej. Zupełnie wciągnął mnie ten świat – sama przeszłam przez warsztaty związane z pozyskiwaniem i zastosowaniem ziół, jeździłam na Podlasie i Podkarpacie zbierać je – a potem przetwarzałam i eksperymentowałam. Biblioteka naturalnej kosmetyki i zielarstwa w domu rosła – nigdy uczenia się nie sprawiało mi tyle przyjemności.
Na rynku trudno było znaleźć kosmetyki, które idealnie odpowiedziałyby na Twoje potrzeby?
Obie z siostrą mamy bardzo wrażliwe, alergiczne cery i nie będzie przesadą jeśli powiem, że większość kosmetyków je podrażniała. Poznając kolejne zioła, oleje i testując je na własnej skórze (na początku ostrożnie) nie mogłam się nadziwić, że na większość moja cera tak doskonale reaguje.
To mi dało mocno do myślenia i stało się dla mnie oczywiste, że trzeba się opierać na surowcach naturalnych. Na potrzeby swoje i swoich bliskich zaczęłam robić coraz więcej kosmetyków i widziałam, że rzeczywiście działają. To połączenie skuteczności kosmetyków naturalnych i ich delikatności dla skóry stało się dla mnie bodźcem do myślenia o stworzeniu własnej marki kosmetyków.
Od razu udało się stworzyć formułę idealną?
Wyszliśmy od bardzo prostych formuł opartych na nisko przetworzonych składnikach – głównie olejach. W tej chwili włączamy do oferty już kosmetyki z większą gamą składników aktywnych – są nadal pochodzenia naturalnego, ale mają już określone ukierunkowane działanie potwierdzone w badaniach laboratoryjnych. Takie formuły bardzo doceniają szczególnie cery dojrzałe.
Kosmetyki BIOUP są również wegańskie. Co to tak naprawdę oznacza?
Mam wrażenie, że część firm uważa, że wystarczy, że nie są testowane na zwierzętach (czego na terenie UE i tak nie wolno robić) i nie używane są do ich produkcji składniki pochodzenia odzwierzęcego. Ale tak naprawdę, aby kosmetyk mógł się pochwalić tym, że jest wegański należy cofnąć się w procesie produkcyjnym jeszcze dalej.
Żaden ze składników użytych w kosmetyku nie powinien być związany z wykorzystaniem zwierząt w procesie swojego powstawania i nie powinien być testowany na zwierzętach. Aby to sprawdzić trzeba się bardzo poważnie zagłębić w dokumentację każdego surowca.
W praktyce to, co może zweryfikować klient, któremu zależy na wegańskiej formule, to brak w recepturze składników pochodzenia odzwierzęcego – np. tłuszczów zwierzęcych (używane w mydłach i kremach), lanoliny, kolagenu, keratyny, wosku pszczelego, miodu, protein mleka, jedwabiu, śluzu ślimaka.
To bardzo ciekawe zagadnienie, bo w praktyce każdy sam musi sobie postawić granicę – co on uważa za niewłaściwe czy nieetyczne, a na co daje przyzwolenie. Ja np. nie daję przyzwolenia na obecność kolagenu w kosmetykach – bo wiąże się ze śmiercią ryb, z których jest pozyskiwany, choć pewnie w przyszłości będzie już wytwarzany wyłącznie metodami biotechnologicznymi – które oszczędzą życie tych zwierząt.
Wosk pszczeli natomiast jest dla mnie produktem, który można pozyskać bez szkody pszczół – więc dopuszczałabym możliwość użycia go w recepturze. Na tę chwilę wszystkie nasze kosmetyki są odpowiednie nawet dla restrykcyjnych wegan.
Wydaje się, że zmiany idą w dobrą stronę. Na rynku są już dostępne np. proteiny jedwabiu, które są wytwarzane bez udziału jedwabników – jednak ich cena jest póki co bardzo wysoka.
Ekologiczny proces produkcji wydaje się dla Was bardzo istotny
Rzeczywiście bardzo zwracamy na to uwagę i tam, gdzie jest to możliwe używamy ekologicznych surowców z kontrolowanych organicznych upraw lub z certyfikacją Ecocert, Cosmos czy NaTrue. Dlaczego? Odpowiedź jest bardzo prosta – one są po prostu lepszej jakości i delikatniejsze dla skóry. Nie pozostają w nich resztkowe ślady substancji chemicznych, które mogą się niestety znaleźć w tradycyjnych surowcach.
Taki obrazowy przykład – moja skóra źle reaguje na olejek eteryczny z cytryn (pozyskiwany ze skórki owocu), a na ekologiczny olejek eteryczny z cytryn, który dodajemy do Hydrofilowego olejku myjącego reaguje bardzo dobrze, żadnych podrażnień. Wniosek jest taki, że w tym bez certyfikatu są prawdopodobnie jakieś dodatkowe substancje wywołujące podrażnienie.
To się oczywiście nie zdarzy u każdego, ale świadomość, że używamy tego, co najlepsze to dla nas wielki komfort. Na naszej stronie www.bioup.pl przy każdym składniku w składzie INCI jest zaznaczone, który składnik ma certyfikację ekologicznego pochodzenia. Chcemy być tu w pełni transparentni.
Co Wy na to? Jesteście fanami kosmetyków naturalnych, czy jednak wciąż nie do końca zwracacie uwagę na to, w jaki sposób powstają produkty, kupowane w sklepach i drogeriach?
Wywiad można znaleźć na WARSAWHOLIC.pl,